OnkoMotoSiostra – Życie jest piękne. Trzeba się nauczyć z niego korzystać.

Kamila Włoczywoda, znana także jako OnkoMotoSiostra, to pasjonatka sportów motorowych, biorąca udział w zawodach PitBike. Wiadomość o chorobie nowotworowej całkowicie zmieniła jej życie, a wyścigi pozwoliły jej uwierzyć w siebie i zawalczyć o swoje szczęście! Czym jest PitBike i jak „Przeżyć życie na Picie”? Przeczytajcie naszą rozmowę!

kobieta w stroju motocyklowym i kasku siedzi na motorze

Konrad Słowik: Na początku powiedz o sobie kilka słów. Jakie masz pasje, czym się interesujesz i jaka jest Twoja historia?

Kamila Włoczywoda: Mam na imię Kamila, mieszkam i pochodzę z Bydgoszczy. W tym roku kończę 36 lat. Studiowałam Pedagogikę – Resocjalizacja, a moją pasją są motocykle, podróże i ludzie.

Aktualnie moje życie to wizyty kontrolne u lekarzy, przeplatane zawodami i treningami PitBike oraz prowadzeniem nowo otwartego placu treningowego Strefa Treningu PitBike Bydgoszcz. Od dwóch lat jestem czynnym licencjonowanym zawodnikiem sportów motorowych. Od 2018 roku leczę się z powodu nowotworu – chłoniaka nieziarniczego. Pierwsze objawy choroby zaczęły pojawiać się około 2014 roku. Niestety wówczas liczni lekarze, do których chodziłam, nie łączyli tych objawów ze sobą i błędnie diagnozowali u mnie inne choroby, ale nie nowotwór.

KS: Jaka była Twoja pierwsza myśl po usłyszeniu diagnozy?

KW: Z początku diagnoza nie zrobiła na mnie większego wrażenia. Leczenie także, ponieważ nie straciłam włosów, czułam się w miarę normalnie. Na tyle, że byłam w stanie pracować po 15 godzin dziennie w nowej pracy. Ludzie mnie podziwiali – że tak świetnie sobie radzę mimo takiej diagnozy, że o chorobie mówię z taką lekkością, jakbym opowiadała nie o sobie tylko o postaci z obejrzanego filmu. Z czasem dowiedziałam się od terapeuty, że moje dobre samopoczucie było mechanizmem obronnym mózgu – wyparciem. W styczniu 2019 roku zakończyłam pierwszą linię leczenia, osiągając pełną remisję. Od listopada zaczęłam jednak słabnąć i wkrótce badania kontrolne pokazały wznowę.

W kwietniu 2020 roku rozpoczęłam drugą, dużo agresywniejszą linię leczenia, składającą się z immunochemioterapii. Był to czas, w którym to, co było wyparte i nieprzerobione na początku, uderzyło ze zdwojoną siłą. W okresie, kiedy zaczęła się pandemia i nikt nie wiedział, z czym mieliśmy do czynienia, bałam się rozpocząć leczenie. Myślałam bowiem, że nie wrócę ze szpitala żywa. W odpowiedzi na leczenie, osiągając całkowitą remisję, trafiłam do Katowic na wizytę kwalifikacyjną do separacji komórek macierzystych i przeszczepu. Profesor, widząc, ile dawek ciężkiej i wyniszczającej chemii przyjął mój organizm, powiedział do mnie: „Niech Pani się modli, żeby było jeszcze co zbierać”. Mimo to separacja i przeszczep się udały i nie spędziłam w szpitalu nawet jednego dnia dłużej niż zakładało minimum.

Kobieta bez włosów leży na łóżku w szpitalu

KS: Musiałaś mieć bardzo dużą wolę walki o swoje życie!

KW: Do dziś pamiętam słowa profesora z Katowickiej Kliniki Transplantologii: „Jakby nie patrzeć, dostała Pani drugą szansę. Żal byłoby z niej nie skorzystać”. Myśl, która pojawiła się na samym początku: „Teraz sobie pożyję! Za lekko ponad tysiąc złotych renty miesięcznie to sobie mogę świat przez okno popodziwiać i pomarzyć!”. Wtedy pojawiła się we mnie ogromna chęć przeżywania życia i bunt, że tak nie może być! Skoro choroba ze mną nie wygrała, to dlaczego mają wygrać ze mną pieniądze, a raczej ich brak. Tak oto, w czterech ścianach katowickiej izolatki, podczas autoprzeszczepu szpiku, narodziło się marzenie o wystąpieniu w Motocyklowych zawodach PitBike. Postanowiłam „przeżyć Życie na Picie”. Wtedy też powstały strona OnkoMotoSiostra i jak przeżyć Życie na Picie. Dzięki motywacji, wierze, działaniu, pomocy najbliższych i zupełnie obcych mi osób, już trzy miesiące po przeszczepie zaczęłam swoją pierwszą treningową przygodę z Pitbike’iem. Wymagało to ode mnie nie lada wysiłku. Nie tylko fizycznego, ale również mentalnego. Tę przygodę zaczynałam od zera – bez doświadczenia, bez motocykla, bez odpowiedniej odzieży, bez pieniędzy na treningi i opłacanie zawodów.

KS: Co to jest Pitbike?

KW: Tańsza wersja sportów motorowych! To mini motocykl o pojemności silnika od 50cm3 do 190cm3. Dzięki swojej niewielkiej masie i gabarytom stanowi świetną oraz bezpieczną alternatywę dla pełnowymiarowych motocykli typu Cross lub Supermoto. Jazda na PitBike’u to nie tylko wspaniała zabawa. Jest to zarówno możliwość podnoszenia umiejętności dla osób dorosłych, jak i szansa poznania podstaw jazdy i nauki dla dzieci począwszy od trzeciego roku życia, która otwiera drogę ku karierze w sportach motorowych. To także świetna propozycja na aktywne spędzanie czasu w gronie rodzinnym, ponieważ niejednokrotnie wspólne przejażdżki realizują całe rodziny. W 2018 roku minimotocykle stały się pełnoprawną dyscypliną motorsportu pod szyldem Polskiego Związku Motorowego. Od tego czasu na starcie zawodów ustawiają się zawodnicy z licencjami. Od kilku lat organizowane są Mistrzostwa Polski i Puchar Polski na torach offroad oraz asfaltowych, czyli supermoto.

Kobieta w stroju motocyklowym i kasku pokazuje znak V palcami

KS: Dlaczego zainteresowałaś się akurat sportem motorowym? Jest to dość ekstremalne hobby!

KW: Nie lubię rutyny i monotonii, a ściganie pozwala mi wrócić do normalności i choć na chwilę zapomnieć o chorobie. Dzięki Pitbike’om czuję, że żyję. Zawsze byłam osobą żywiołową i ekspresyjną, a od młodych lat fantazjowałam o stracie w MotoGP. Uwielbiam adrenalinę i aktywne spędzanie czasu, a to właśnie daje mi motorsport, a zwłaszcza dyscyplina, jaką jest Pitbike! Wtedy mój mózg się wyłącza i skupia na jeździe oraz pokonywaniu zakrętów. Adrenalina natomiast dodaje mi sił, stawia mnie na nogi, uśmierza chroniczny ból. Ze względu na osłabiony organizm po przeszczepie, pierwszy sezon przejeździłam, ucząc moje ciało maksymalnego rozluźniania się podczas jazdy – w przeciwnym razie szybko opadałabym z sił. Mimo braku wystarczających środków na techniczne przygotowanie motocykla, regularne treningi oraz wystąpienie we wszystkich rundach sprawiły, że udało mi się zdobyć piątą pozycję w poszczególnych rundach klasy Pit Ladies oraz siódmą w klasyfikacji sezonu. W ten sposób udowadniam sobie i innym, że mimo choroby można normalnie żyć i nie rezygnować z pasji. Nie stanęłam na podium, a mimo to sama dla siebie jestem zwycięzcą! Nie ważne, czy wygrywasz – ważne, że się nie poddajesz!

Choroba przypomniała mi o mnie samej. Po raz pierwszy w życiu skupiłam się na sobie i wsłuchałam się w swoje potrzeby. Pozwoliła mi na bycie słabą, niezaradną, potrzebującą pomocy i bezbronną po to, by uwierzyć w siebie, pokazując, jaka jestem silna i ile jestem w stanie znieść. Pozwoliła mi zrozumieć, że nie wystarczy ŻYĆ, trzeba jeszcze umieć przeżyć ŻYCIE, chociaż dojście do tego, by to zrozumieć chwilę mi zajęło. Życie jest piękne. Trzeba się nauczyć z niego korzystać. Tą nauką jest całe nasze życie. Życie jest po to, aby go doświadczać na wiele sposobów. Nigdy nie wiesz, co przyniesie jutro. Wiara czyni cuda! Wiara w siebie, wiara w drugiego człowieka, wiara, że marzenia się spełniają, wiara, że jeszcze wszystko będzie dobrze. W miejsce smutku wrzuć marzenia, w miejsce złości wrzuć nadzieję, w miejsce bezradności – cierpliwość. Otul się pokorą, zakochaj się w życiu, nie rezygnuj, choćby nikt nie widział już szansy. Szansą jest każdy pozytywnie i negatywnie przeżyty dzień.
Marzenia i ich spełnienie zależą od nas, a wiara w nie czyni cuda. Wytrwałość w nich podnosi nas z kolan, kiedy upadniemy, cierpliwość pomaga nam wytrwać, pokora pomaga nam dotrwać, a działanie pozwala im się ziścić!

Kobieta jedzie na pitbike'u na torze

Mężczyzna nagrywa kamerą kobietę-zawodniczkę imprezy motosportowej

kobieta ściga się na pitbike'u